Powrót
Aktualności
Piątek trzynastego
2017-10-13r.
Dzień powszechnie uważany za pechowy dla Wisły jest… szczęśliwy!
Strach przed pisaniem klasówek w piątki trzynastego dowolnego miesiąca był w czasach szkolnych wszechobecny. Prowadził nawet, przy odpowiednio liberalnej postawie ciała pedagogicznego, do odwołania zaplanowanych na ten dzień prac klasowych. Przyjęło się bowiem, że jest to niezwykle pechowa data, a uczucie spotęgował jeszcze wyprodukowany w latach 80-tych bardzo popularny amerykański horror, który doczekał się kilku kontynuacji.
Piłkarzom Wisły przesądy jednak niestraszne, albo urodzili się na tyle późno, że psychopatycznego Jasona na ekranie nie widzieli i w dotychczasowych meczach rozegranych akurat w piątek trzynastego odnieśli same zwycięstwa.
Obydwa ligowe spotkania, które w ten teoretycznie pechowy dzień, przyszło nam rozegrać odbyły się w 2015 roku. Najpierw 13 marca zagraliśmy w Głogowie z Chrobrym. Początek meczu dla gospodarzy, którzy już w 6. minucie objęli prowadzenie po rzucie karnym wykorzystanym przez Damiana Piotrowskiego. Z prowadzenia głogowianie nie cieszyli się zbyt długo, bowiem po pół godzinie gry kolejną jedenastkę, tym razem dla Nafciarzy, na bramkę zamienił niezawodny Krzysztof Janus. W ostatniej akcji pierwszej części wyszliśmy na prowadzenie, po trafieniu Mikołaja Lebedyńskiego, chociaż według niektórych źródeł bramka padła po samobójczym trafieniu Roberta Pisarczuka. W drugiej odsłonie trzeciego gola dołożył Dimitar Iliev i wydawało się, że jest po meczu. Ambitnie grający gospodarzy stać jednak było na drugą bramkę, którą po kolejnym karnym zdobył Tomasz Zając. Co ciekawe, obydwaj strzelcy goli dla głogowian byli w orbicie zainteresowań naszej Wisły.
I jeden z nich po sezonie 2014/2015 do Płocka ostatecznie trafił. Nasz zespół zasilił Piotrowski, który piątek trzynastego może z całą pewnością uznać za fartowny. Gdy bowiem ponownie w tym dniu wyszliśmy na boisko, a stało się to 13 listopada 2015 - Świrek do siatki rywali trafił i to dwukrotnie. Przy Łukasiewicza 34 gościł katowicki GKS, prowadzony przez… Jerzego Brzęczka i z byłym Nafciarzem Filipem Burkhardtem w składzie. Bury i jego koledzy niewiele zdziałali. Wyższość Wisły nie podlegała dyskusji, a udokumentował ją wspomniany Piotrowski w 36. i 53. minucie spotkania. Gościom nie pomogła nawet czerwona kartką, którą w końcówce ujrzał wychowanek katowickiego Rozwoju - Przemysław Szymiński.
W przypadku Wisełki wiara w magiczną, pechową moc piątku trzynastego jest, jak widać, absolutnie nieuzasadniona. Obawę odczuwać powinni, co wykazaliśmy powyżej, przeciwnicy. Najbliższy to kielecka Korona, która u siebie jest naprawdę groźna, ale forma płocczan błyskawicznie rośnie i gramy już w piątek… trzynastego.
zobacz więcej
Drukuj